Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale o ile zyskiwał względy towarzyszy tracił je na terenie, który dla niego był wiele ważniejszym. Ojciec Ettie, Sharf nie chciał mieć z nim nic do czynienia i nie chciał mu pozwolić na odwiedziny domu. Sama Ettie kochała go zbyt głęboko, aby się go wyrzec, a jednak sam rozum ostrzegał ją przed małżeństwem z człowiekiem, który był uważany za zbrodniarza. Pewnego ranka, po bezsennej nocy postanowiła się z nim zobaczyć, być może raz ostatni i zrobić wysiłek, aby wyzwolć ukochanego z pod wpływów, które go pociągnęły na dno. Udała się do jego domu, o co ją często prosił i weszła do jego pokoju. Siedział przy stole odwrgcony do niej plecami i pisał list. Przyszedł jej nagle do głowy dziewczęcy kaprys — miała dopiero lat dziewiętnaście. Nie zauważył, że otwarte drzwi. Zbliżyła się do niego na palcach i położyła mu lekko rękę na ramieniu.
Jeśli chciała go przestraszyć, udało się to w zupełności, ale przestraszyła się również sama. Skoczył ku niej jak tygrys i prawą ręką chwycił ją za gardło. Równocześnie zmiął papier, który leżał przed nim. Przyglądał się jej przez chwilę. Potem zdumienie i radość pojawiły się na jego konwulsyjnie ściągłej twarzy — twarzy o tak okrutnym wyrazie, że cofnęła się przerażona, jak przed czemś niewidzianem jeszcze nigdy w życiu.
— To ty! — rzekł, składając twarz do uśmiechu. — I pomyśleć, że kiedy przychodzisz do mnie, najdroższa, nie znajdę nic do roboty, jak próbować cię udusić. Pójdź, kochanie! — i wyciągnął ręce. — Muszę to naprawić.
Ale nie ochłonęła jeszcze po niespodziewanym widoku trwogi winowajcy, który wyczytała na jego twarzy.