Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Proszę bliżej, Mr. Mc Murdo, gdyż w tych okolicach nie można każdemu ufać, ani wierzyć w to, co mówi. Pójdź tu na chwilę za ladę!
Był tam mały pokoik, zastawiony beczkami. Mc. Ginty zamknął ostrożnie drzwi, poczem usiadł na jednej z nich, gryząc cygaro i przyglądając się towarzyszowi swojemi niepokojącemi oczyma. Przez kilka minut siedział w zupełnem milczeniu.
Mc. Murdo zniósł te oględziny z humorem, trzymając jedną rękę w kieszeni, drugą podkręcając brunatnego wąsa. Nagle Mc. Ginty przerwał milczenie i dobył rewolweru.
— Przypatrz się tu, żartownisiu — rzekł. — Gdybym się przekonał, że bierzesz mnie na kawał, nie będę robił z tobą ceremonji.
— To dziwne przywitanie — odpowiedział Mc. Murdo z godnością — jak na Mistrza Wolnomularzy w stosunku do nieznanego brata.
— Trudno, musisz się z tem pogodzić — rzekł Mc. Ginty — i biada ci, jeśli mnie oszukujesz. Gdzie cię wtajemniczano?
— W Loży 29, Chicago.
— Kiedy?
— 24-go lipca, 1872 r.
— Kto mistrzem?
— James H. Scott.
— Kto jest kierownikiem okręgu?
— Bartholome Wilson.
— Hm! To się zgadza. Co tu robisz?
— Pracuję, jak i pan, ale na mniejszą skalę.
— Nie ociągasz się z odpowiedziami.
— Tak, byłem zawsze bardzo wymowny.
— A do czynów jesteś również skory?