Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stawić się przewodniczącemu Loży Dawnego Zakonu Wolnomularzy. O obowiązku tym przypomniała mu jednak pewnego wieczoru wizyta Mike Scanlana, jego towarzysza podróży koleją. Scanlan, mały, nerwowy, o wyrazistej twarzy i czarnych oczach mężczyzna, ucieszył się bardzo jego widokiem. Po jednym czy dwóch kieliszkach whisky wyłuszczył cel swoich odwiedzin.
— Pamiętam twój adres, Mc Murdo — rzekł — i dlatego, zaglądnąłem do ciebie. Dziwi mnie to, że nie przedstawiłeś się dotąd mistrzowi. Cóż się stało, że nie widziałeś się jeszcze z przewodniczącym Mc Gintym?
— Znalazłem pracę. Jestem bardzo zajęty.
— Musisz znaleźć czas. Wielki Boże, popełniłeś straszne głupstwo, nie zgłosiwszy się do Domu Związku zaraz pierwszego dnia po przybyciu.
Mc Murdo zdziwił się nieco.
— Byłem członkiem Loży przez dwa lata, Scanlanie, ale nie przypuszczałem, żeby to była sprawa tak nagląca!
— Może w Chicago...!
— Wszak to to samo stowarzyszenie.
— Doprawdy? — Scanlan przyjrzał mu się długo i uważnie. Było coś groźnego w jego oczach.
— Więc nie?
— Powiesz mi o tem za miesiąc. Słyszałem, że miałeś małe starcie z policjantami, kiedy wysiadłeś z pociągu.
— Skąd wiesz o tem?
— Och, słyszałem — złe i dobre nowiny rozchodzą się prędko.