Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

za łożysko i szamotałem się z nim przez minutę lub więcej. Wypuszczenie strzelby z rąk groziło śmiercią. Nie wypuścił jej, ale w pewnym momencie zniżył kolbę. Może pociągnąłem za cyngiel. Może pchnęliśmy go obaj równocześnie. Bądź co bądź, otrzymał postrzał w twarz z obu luf naraz i w chwilę potem ujrzałem, że Ted. Baldwin pada na ziemię. Poznałem go w mieście i w momencie, kiedy się na mnie rzucił, ale teraz nie poznałaby go nawet rodzona matka. Jestem bardzo wytrzymały, ale na widok jego zrobiło mi się niedobrze.
Oparłem się o stół i w tej chwili wpadł Barker. Słyszałem, że nadchodzi moja żona, pobiegłem zatem do drzwi i zatrzymałem ją. Był to widok nie dla kobiety. Powiedziałem, że za chwilę przyjdę do niej na górę. Zamieniłem kilka słów z Barkerem, który momentalnie zorjentował się w sytuacji i czekałem aż zjawi się służba. Ale nie przyszedł nikt. Zrozumieliśmy, że nikt nic nie słyszał i że my jedni byliśmy panami tajemnicy.
— W tej chwili błysnęła mi myśl, która mnie wprost olśniła. Rękaw tego człowieka odsunął się ku górze, odsłaniając na jego przedramieniu wypalone piętno Loży. Patrzcie panowie!
Douglas odpiął własny swój surdut i koszulę, ukazując nam brunatny trójkąt w kole, zupełnie podobny do tego, jakiśmy widzieli u trupa.
— To mnie przekonało. W jednej chwili uprzytomniłem sobie wszystko. Wzrost jego i tusza były prawie takie same, jak u mnie. Twarzy nikt nie mógłby rozpoznać. Zdjąłem z trupa ubranie, a w kwadrans potem wdziałem na niego, z pomocą Barkera, mój szlafrok, pozostawiając zwłoki w pozycji,