Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zrobił pan już dość dla nas, Cecil — rzekła. — Cokolwiek się stanie w przyszłości, zrobił pan już dosyć.
— Dosyć i więcej, niż dosyć — zauważył Sherlok Holmes poważnie. — Współczuję z panią głęboko i prosiłbym usilnie, aby zaufała pani naszym sądom i opowiedziała sama wszystko policji. Zbłądziłem może, nie chcąc skorzystać z wskazówki pani, przesłanej przez mego przyjaciela, Dra Watsona, ale wówczas myślałem, że pani jest sama wspólniczką zbrodni. Teraz wiem, że tak nie jest. Bądź co bądź jednak, jest wiele rzeczy niewyjaśnionych i dlatego proponowałbym pani, abyś przekonała pana Douglasa, że opowiedzenie jego historji byłoby bardzo wskazane.
Po tych słowach Holmesa pani Douglas wydała okrzyk zdziwienia. Detektywi i ja musieliśmy go powtórzyć, kiedy spostrzegliśmy wyłaniającego się, jakby ze ściany, mężczyznę, który szedł ku nam, z kąta, gdzie się zjawił. Pani Douglas odwróciła się i w jednej chwili otoczyła go ramionami. Barker uścisnął jego wyciągniętą dłoń.
— Tak będzie najlepiej, Janku — powtórzyła jego żona.
— Jestem pewna, że tak będzie najlepiej.
— W istocie, Mr. Douglas — rzekł Scherlock Holmes. — Jestem i ja przekonany, że tak będzie najlepiej.
Mężczyzna stał, mrugając powiekami jak ktoś, wychodzący z ciemności na światło. Była to ciekawa twarz — bystre, szare oczy, szerokie, krótko przystrzyżone, siwawe wąsy, kwadratowy, wystający podbródek i kapryśne usta. Przyglądał się nam