Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zasuszonych okazów, niż do żywych stworzeń; były zupełnie nieruchome, tylko od czasu do czasu toczyły swymi czerwonemi oczyma, i otwierały dzioby, aby pochwycić przelatującego ogromnego owada. Błoniaste ich skrzydła były złożone i każden z tych gadów sprawiał wrażenie olbrzymiej staruchy, owiniętej w szary szal, z nad którego wyglądałaby sucha i drapieżna głowa. Około tysiąca tych wstrętnych stworzeń, większych i mniejszych, znajdowało się u naszych stóp.
Obydwaj profesorowie pozostaliby tu chętnie cały dzień, tak byli zadowoleni z tej okazji studjowania przedhistorycznego życia. Wskazywali sobie wzajemnie szczątki ryb i ptaków, leżące wśród kamieni, jako dowód tego, czem się żywią pterodaktyle. Cieszyli się też, że nareszcie znaleźli wyjaśnienie, czemu kości tych latających potworów odnajdywane były w tak wielkiej ilości w piaskach Cambridge; wszak pterodaktyle, tak jak pingwiny, żyją stadami.
Koniec końców, jednak Challenger, dowodząc w zacietrzewieniu czegoś, czemu Summerlee przeczył, wychylił się poza skały i o mało nie zgubił nas wszystkich. Jeden z bliżej siedzących samców wydał natychmiast ostry, świszczący krzyk, i rozwinąwszy swoje błoniaste, na dwadziesta stóp długie skrzydła, uniósł się w powietrze. Samice i pisklęta zbiły się w jedną gromadkę na dnie