Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzucić się na nas z pośród skał lub zarośli? Wiadomości moje o przedhistorycznem życiu są dosyć skąpe, ale żywo stoi mi w pamięci niegdyś przeczytana książka opisująca zwierzęta tej epoki, tak wielkie, że mogłyby polować na lwy i tygrysy, jak kot poluje na myszy. Wszak i takie okazy mogły zamieszkiwać ziemię Maple White’a!
Sądzonem nam widać było, tegoż samego ranka — pierwszego w tym kraju — zapoznać się z niebezpieczeństwami, jakie nas otaczały. Zdarzyła się nam przygoda, o której wspominam ze wstrętem, bo, jeśli, jak twierdził lord John, rodzina iguanodonów żyć będzie w naszej pamięci, jak sen fantastyczny, to trzęsawisko pterodaktylów będzie nas prześladowało jak ohydny koszmar. Opiszę jednak dokładnie wypadki.
Szliśmy przez las bardzo powoli, po części dlatego, że lord John, pełniący funkcje wywiadowcze, pozwalał nam się posuwać wyłącznie z zachowaniem wielkich ostrożności a po części i dlatego, że profesorowie nasi co krok zatrzymywali się w zachwycie na widok jakiejś rośliny, czy jakiegoś owada, dotychczas im nieznanego. Zrobiliśmy więc jakie trzy mile, trzymając się prawego brzegu strumienia, gdy doszliśmy do dość sporej łąki. Otaczał ją wieniec krzewów, które grupowały się w gęste zarośla u podnóża kilku skał. Całe płaskowzgórze usiane jest głazami. Szliśmy powoli ku tym skałom, poprzez zarośla, sięgające nam do ramion, gdy