Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ne widowisko wygląda nieco odmiennie w Londynie. Znam wielu ludzi, którzy nie opowiadają o swoich przygodach, jedynie dlatego, że niktby im nie uwierzył. I czyż nie mają racji? Wszak to, cośmy teraz oglądali wyda nam się za miesiąc lub dwa, jakimś snem fantastycznym. Co to było moi panowie?
— Iguanodony — odparł Summerlee — ślady ich stóp odnaleziono w piaskowcach Hastings Kentu i Sussexu. Żyły masami, na południu Anglji wówczas gdy znajdywały tam pod dostatkiem bujnej, świeżej roślinności. Ale warunki się zmieniły i zwierzęta te wymarły. O ile można sądzić, na tym tu płaskowzgórzu warunki nie uległy zmianie, i zwierzęta egzystują po dziś dzień.
— Jeżeli ujdziemy stąd z życiem — rzekł lord John — muszę jedną taką głowę zabrać sobie do domu. Wyobrażam sobie, jakby ślicznie pozielenieli z zazdrości niektórzy moi przyjaciele i koledzy. Nie wiem, co panowie myślicie o tem wszystkiem, ale co do mnie, czuję się tu dość niepewnie.
I ja doznawałem wrażenia, jakby wokół czaiła się tajemnica i niebezpieczeństwo. Coś groźnego kryło się w czarnej gęstwinie drzew, i dziwny nieokreślony lęk zakradał się w serce. Prawda, że te potworne stworzenia widziane przed chwilą, wydawały się nieszkodliwymi olbrzymami, ale któż mógł odgadnąć, co kryło się jeszcze w tym kraju cudów — jakie dzikie i okrutne stworzenia mogły