Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dla człowieka, obdarzonego filozoficznym umysłem, — tak jak ja naprzykład, — ten kleszcz, z jego lancetowatem żądłem i wypukłem ciałem, jest równie pięknym wytworem przyrody jak paw, lub choćby zorza północna. I dlatego pański dziecinny, powierzchowny sąd, razi mnie, mam jednak nadzieję, że uda nam się zdobyć jeszcze inne okazy, tego co i ten owad, gatunku.
— O, to nie ulega wątpliwości — wtrącił Summerlee — właśnie w tej chwili jeden wpadł za kołnierz pańskiej koszuli.
Challenger podskoczył i literalnie rycząc, zaczął szarpać na sobie kołnierz i koszulę. Summerlee i ja dostaliśmy takiego napadu śmiechu, że ledwo mogliśmy mu pomódz; jednak udało się nam nareszcie obnażyć ten potworny kark, i wśród gęstwiny ciemnych włosów, jakimi porośnięte jest całe ciało uczonego profesora, wyłowiliśmy kleszcza, który nie zdążył jeszcze zapuścić swego żądła. Ale krzaki wokoło roiły się od tych wstrętnych owadów i jasnem było, że nie mamy tu po co dłużej zostawać.
Przedewszystkiem jednak należało się porozumieć z wiernym Zambo, który wkrótce zjawił się na skale, obarczony puszkami kakao i biszkoptów. Przerzucił je do nas, a z pozostałych w obozie zapasów kazaliśmy mu zatrzymać ilość wystarczającą dlań na dwa miesiące. Resztę miał oddać indjanom, jako wynagrodzenie za służbę i za odwiezie-