Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obozu i podając mi (dla jakichś przyczyn okazywał mi zawsze najwięcej sympatji, może dlatego, że byłem zbliżony doń wiekiem) kawałek kory, wskazał wymownym gestem na szereg jaskiń w górze. Poczem położył palec na ustach na znak milczenia i oddalił się do swoich.
Przy świetle ogniska obejrzeliśmy ów kawałek kory; szeroki na jaką stopę, na odwrotnej stronie zawierał dziwaczny rysunek: rząd kresek i linji.
Linje te wykonane starannie węglem na białej korze, wydały mi się w pierwszej chwili podobne do nut.
— Cokolwiek przedstawia ten rysunek — rzekłem — gotów jestem przysiądz, iż ma on dla nas niepomierne znaczenie. Wyczytałem to z oczu indjanina, gdy mi go wręczał.
— O ile nie zażartował sobie z nas — zauważył Summerlee — wogóle, zdaniem moim, psotność jest najelementarniejszą cechą rozwoju człowieka.
— To wygląda na rodzaj pisma — rzekł Challenger.
— Albo jak konkursowy rebus taniej gazety — wtrącił lord John, wyciągając szyję, aby lepiej widzieć.
Nagle schwycił kawałek kory.
— Na honor — zawołał — zdaje mi się że odgadłem. I to za pierwszym razem. Spójrzcie no, wiele macie tu linji?