Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowczą choć dobroduszną odmową. Uśmiechali się, mrużyli oczy, i potrząsali przecząco głowami. Nawet stary wódz trzymał się tej samej taktyki, i tylko Maretas — ów ocalony przez nas z łap małpoludzi, młodzieniec, spojrzał na nas ze współczuciem i wytłomaczył nam gestami, iż nic dla nas uczynić nie może. Od czasu zwycięstwa nad małpoludźmi rodacy jego uznają nas za półbogów, których niepojęta broń zapewniła im powodzenie i są przekonani iż szczęście ich nie opuści dopóki my będziemy wśród nch. Ofarowali też każdemu z nas drobną czerwonoskórą kobietę za żonę, i piękną suchą jaskinię na mieszkanie, pod warunkiem, że zapomnimy o swoim kraju i pozostaniemy na zawsze tutaj.
Dotychczas nie mieliśmy z nimi żadnych zatargów, ale postanowiliśmy zachować nasze plany w tajemnicy, gdyż jesteśmy pewni, że gotowi są zatrzymać nas tu siłą.
Bez względu na niebezpieczeństwo ze strony dinosaura (choć mniejsze we dnie niż w nocy, gdyż jak mówiłem są to przeważnie nocne zwierzęta) odwiedziłem w ciągu ostatnich trzech tygodni dwukrotnie nasz dawny obóz, aby zobaczyć się z murzynem, który nie opuszczał swego posterunku w dolinie. Tęsknie sięgałem wzrokiem w dal, w nadziei ujrzenia ratunkowej wprawy, ale niezmierzona, usiana kaktusami płaszczyzna, była pu-