Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nimi naszpikowane, a jednak nie dając znaku bólu, pięły się na skałę drapały ją pazurami wspinały się na schody i ciężko opadały na ziemię. Wreszcie jednak trucizna poczęła działać; przeciągły ryk wydarł się z paszczy jednego potwora, który pochylając kwadratowy łeb, runął na ziemię. Drugi okręcił się kilkakrotnie, poczem wydając ostre, przenikliwe ryki, począł wić się w agonji, aż w końcu zesztywniał na ziemi.
Kiedyś, gdy będę miał lepsze biurko niżeli obecna skrzynka po wędlinie, pióro zamiast zużytej resztki ołówka, i trochę papieru zamiast ostatniego poszarpanego notatnika — opiszę dokładnej tych indjan ze szczepu Accala. Opiszę nasze życie wśród nich, ich obyczaje, a także wszystko z czemśmy się zapoznali wówczas na Ziemi Maple White’a. Pamięć mnie nie zawiedzie, bo każde zdarzenie, którego tu byłem świadkiem, każda godzina, którą tu spędziłem, będą mi zawsze stały przed oczyma, tak żywo, jak żywo stoją niekiedy pierwsze wrażenia dzieciństwa. Nic nie zdoła zatrzeć tego co tak głęboko zapadło w dusze.
To też z czasem opiszę tę cudowną noc księżycową, spędzoną na jeziorze, tę noc gdy młody ichthyosaunus — pół zwierzęcia, pół ryby, z dwojem oczu osadzonych z dwóch stron ryja, a trzeciem na wierzchu głowy — zaplątał się w sieć indjan i o mało nie wywrócił naszego czółna. Tej samej nocy