Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XIV.
„Pierwsza depesza z placu boju“.

Sadziliśmy, że nasi wrogowie, nie domyślają się miejsca naszej kryjówki, jednak wkrótce przekonaliśmy się, iż mniemanie to było błędnem.
Zbudziliśmy się wszyscy wyczerpani i głodem i strasznemi przejściami dnia poprzedniego. Summerlee czuł się jeszcze tak osłabionym, że z trudem mógł utrzymać się na nogach; ale jest w nim pewna dumna odwaga, która nie pozwala mu się przyznać do jakiejkolwiek słabości. Zrobiliśmy zaraz naradę, i postanowiliśmy najprzód zjeść jakie takie śniadanie, poczem, przeczekawszy godzinę lub dwie w naszej kryjówce, w poprzek płaskowzgórza dostać się do jaskiń, które, według moich obserwacji, zamieszkiwali krajowcy. Byliśmy pewni, że dzięki wstawiennictwu ocalonych przez nas od śmierci biedaków, rodacy ich przyjmą nas gościnnie.
Wówczas, dokonawszy tego ostatniego zadania, i posiadając spory zapas wiadomości o Ziemi