Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mówmy teraz o sporcie, mamy pilniejsze sprawy. Na pierwszej stronicy „Times’a“ znajduje się rozkład odjazdu statków. W przyszłą środę wyrusza jeden do Para, moglibyśmy się na nim zabrać gdyby to odpowiadało panu i temu naszemu profesorowi. Pan się zgadza? Więc profesora biorę na siebie. A jak stoją sprawy z pańskim ekwipunkiem?
— Zajmie się tem moja redakcja.
— Pan dobrze strzela?
— Tak sobie, przeciętnie.
— Wielki Boże, aż tak źle! Jest to ostatnia rzecz, której dzisiejsza młodzież stara się nauczyć; a przecież mężczyzna, nie umiejący strzelać jest jak pszczoła bez żądła. Pięknie będzie pan wyglądał kiedy jakiś intruz dobierze się do pańskiego miodu. O ile nasz profesor nie jest warjatem lub bezczelnym oszustem ujrzymy kilka ciekawych stworzeń w Ameryce Południowej i nieraz będziemy musieli uciekać się do pomocy naszych strzelb. Jakiego systemu pan używa?
Z tymi słowy podszedł do dębowej szafy i otworzywszy ją, ukazał moim oczom cały szereg błyszczących luf, podobnych do fletów organu.
— Może wybiorę panu coś z mojego arsenału — rzekł.
Jedną po drugiej wyjmował kolejno coraz to wspanialsze strzelby, otwierał je i zamykał z suchym trzaskiem a potem kładł je na miejsce, głaszcząc pieszczotliwie jak czuła matka swoje dzieci.