Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciemnię. Ale jaka z pani obserwatorka! Ktoby to przypuszczał? ktoby to kiedykolwiek przypuszczał?
„Mówił tonem żartobliwym, ale oczy jego nie żartowały. Dostrzegałam w nich przeciwnie podejrzenie i gniew.
„Wówczas, panie Holmes, skoro tylko zaczęłam się domyślać tajemnicy, ogarnęło mnie jedno pragnienie: wykryć ją. Nie kierowała mną wyłącznie ciekawość, jakkolwiek nie posiadam jej w naturze mniej, niż inni; zbudziło się we mnie jakieś poczucie obowiązku; przeświadczenie, że, jeśli tam wtargnę, spełnię dobry uczynek. Mówią o instynkcie kobiet, może kierował mną ten instynkt. Dość, że czekałam pilnie na sposobność przekroczenia przez drzwi zakazane.
„A sposobność ta nastręczyła się dopiero wczoraj. Winnam dodać, że oprócz pana Rucastle’a, do tych pokojów niezamieszkanych wchodzi też Toller i jego żona; widziałam nawet, jak Toller wnosił tam wór z czarnego płótna. W ostatnich dniach Toller pił więcej, niż kiedykolwiek, a wczoraj wieczorem był zupełnie pijany. Idąc do siebie na górę, spostrzegłam klucz we drzwiach; niechybnie zostawił go tam Toller. Państwo Rucastle byli oboje z dzieckiem na dole, miałam więc doskonałą sposobność zadowolenia dręczącej mnie ciekawości. Przekręciłam ostrożnie klucz w zamku, otworzyłam drzwi i przestąpiłam próg zakazany.
„Znalazłam się na korytarzyku bez kobierca, o ścianach białych. Korytarzyk ten skręcał na prawo i tu wychodziło troje drzwi, z których pierwsze i trzecie były otwarte i prowadziły do pokojów