Przejdź do zawartości

Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

letni. Ach! żeby pani widziała, jak on zabija karaluchy pantoflem! Pac, pac! pac! trzy trupy w mgnieniu oka!“ — Przechylił się na krześle i śmiał się do rozpuku, tak, że oczy jego znikły ponownie w fałdach twarzy.
„— Byłam trochę zdziwiona zabawami tego dziecka, ale ze śmiechu ojca wywnioskowałam, że żartuje.
„— Nie będę miała zatem innych obowiązków — rzekłam — prócz zajmowania się jednem dzieckiem?
„— Owszem, droga pani, czekają panią jeszcze inne — zawołał. — Będzie pani musiała wykonywać zlecenia mojej żony, o tyle oczywiście, o ile będą tego rodzaju, że dama będzie mogła je spełniać bez przekroczenia granic konwenansów światowych. Pani nie ma nic przeciw temu, co?
„— Będę szczęśliwa, stając się użyteczną.
„— Doskonale. Przejdźmy teraz do stroju. Pod tym względem, naprzykład, jesteśmy trochę manjakami, widzi pani, manjakami, ale ludźmi dobrymi. Gdybyśmy zażądali od pani, żeby pani nosiła jakąś suknię przez nas darowaną, nie opierałaby się pani naszej małej fantazyi, co?
„— Nie — odparłam, bardzo zdziwiona.
„— A gdyby od pani zażądano, żeby pani usiadła tu lub tam, nie raziłoby to pani?
„— O! nie.
„— Albo żeby pani obcięła włosy przed przybyciem do nas?
„Nie dowierzałam własnym uszom. Jak pan widzi, panie Holmes, mam włosy bujne, a odcień