Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Holmes przestał uderzać w sznurek i patrzył na wentylator, gdy naraz przerwał ciszę nocną krzyk taki straszny, jakiego dotąd jeszcze nie słyszałem, i przeszedł w ryk, wyrażający jednocześnie ból, trwogę i wściekłość.
Mówią, że ten krzyk wyrwał ze snu wieś całą, a nawet i bardziej oddalone probostwo; mnie ściął mrozem krew w sercu: Stałem, jak skamieniały, ze wzrokiem utkwionym w Holmes’a.
On również patrzył na mnie, a gdy zaległa znów cisza, krzyknąłem, z trudnością tchu dobywając:
— Co się stało?
— Rzecz skończona — odparł Holmes — i to może najlepsze rozwiązanie. Weź rewolwer, wejdziemy teraz do pokoju doktora Roylott’a.
Poważny, zamyślony, zapalił lampę i wyszedł pierwszy na korytarz. Zastukał dwukrotnie do drzwi, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Wówczas nacisnął klamkę i poprzedzając mnie, wszedł z rewolwerem w ręku.
Szczególny widok przedstawił się naszym oczom.
Latarnia ślepa, stojąca na stole, oświetlała skrzynię, której wieko było odchylone. Przy stole siedział na krześle drewnianem doktór Grimesby Roylott, ubrany w szary szlafrok, na bosych stopach miał papucie tureckie.
Na kolanach jego spoczywał bat, który zauważyliśmy we dnie nad jego łóżkiem. Doktór miał głowę w tył przechyloną, a oczy wpatrzone uparcie w róg sufitu. Na czole widniała dziwaczna żół-