Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co to jest? — spytał, uderzając dłonią w wieko skrzyni.
— Papiery osobiste mego ojczyma.
— A!... czy pani je widziała?
— Raz jeden tylko, przed kilku laty. Pamiętam, że skrzynia była pełna tych papierów.
— Czy niema tam przypadkiem kota?
— Nie, co za zabawny pomysł?
— Ale, niech pani spojrzy... a to co?
Wskazał na stojący na skrzyni spodeczek z mlekiem.
— Nie, w całym domu nie mamy kota... Ale mamy panterę i pawiana.
— O! tak! oczywiście! Pantera jest przecież tylko odmianą kociego rodzaju. Ale wyobrażam sobie, że spodeczek mleka nie wystarczyłby jej. W tem coś jest... radbym wielce upewnić się, co to takiego.
Przykucnął przed krzesłem drewnianem i obejrzał je z największą uwagą.
— Dziękuję. Nie mam już żadnych wątpliwości — rzekł, wstając i chowając lupę do kieszeni. — Oho! oto przedmiot bardzo ciekawy!
Wskazywał palcem na bacik, wiszący w pobliżu łóżka, związany na końcu tak, że tworzył ruchomą pętlicę.
— A co myślisz o tem, Watson’ie?
— Bat, jak każdy inny. Nie wiem tylko dlaczego ma pętlicę.
— I mnie się zdaje, że to niezwykłe, prawda? Ach! moi biedni przyjaciele! świat jest szkaradny, a gdy człowiek oddaje inteligencyę swoją