Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jając batem. Znam ja cię, łotrze jakiś! Słyszałem już o tobie. Jesteś Holmesem.
Mój przyjaciel uśmiechnął się.
— Holmesem, człowiekiem, który wtrąca się do nie swoich rzeczy.
Mój przyjaciel uśmiechał się dalej.
— Holmesem, czyścicielem butów ze Scotland yardu[1].
Holmes tym razem roześmiał się na całe gardło.
— Zaciekawiasz mnie pan. Proszę tylko, jak pan będziesz wychodził, zechciej dobrze zamknąć drzwi, bo narażasz nas pan na przeciągi.
— Pójdę, jak powiem wszystko, co mam na wątrobie! Zabraniam panu wtrącać się do moich spraw. Wiem, że panna Stoner była tutaj. Szpiegowałem ją! Jestem człowiekiem niebezpieczym dla każdego, kto mi stawia opór. Spojrzyj pan!
Podszedł szybko do kominka, chwycił wielką, śniadą dłonią pogrzebacz i zgiął go we dwoje.
— A więc trzymaj się pan zdaleka! — wrzasnął i, cisnąwszy pogięty pogrzebacz, wyszedł wielkimi krokami.

— Miły jegomość, ani słowa — rzekł Holmes, śmiejąc się. — Nie jestem wprawdzie taki wielkolud, jak on, ale, gdyby był został dłużej, przekonałby się, że uścisk mojej pięści dorówna uściskowi jego dłoni.

  1. Urząd policyi londyńskiej. (Przyp. tłómacz.)