Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niektórzy w strojach myśliwskich, większość jednak w mundurach; dragony błękitne, czerwone, huzary w czerwonych spodniach, zieloni strzelcy, artylerzyści, błyszczący złotem huzarzy, a najwięcej czerwonych, czerwonych, czerwonych, bo oficerowie piechoty jadą równie dobrze jak konnica. Cały tłum — jechali nierówno, ale wszyscy pędzili z całych sił, zarówno podwładny, jak i generał, szturchając się, popychając, spinając konia ostrogami, popędzając, pozbawieni wszelkiej innej myśli, prócz tej jednej, by coprędzej widzieć krew tego głupiego lisa! Doprawdy, dziwaczny to naród, ci Anglicy.
Ale niewiele miałem czasu na przyglądanie się polowaniu lub zdumiewanie się nad tymi wyspiarzami, albowiem z tych wszystkich oszalałych stworzeń, najszaleńszem był właśnie koń na którym siedziałem. Rozumiecie — sam był hunterem, więc wrzask tych psów był dla niego tem, czem pobudka trąbki kawaleryi byłaby dla mnie tam, na ulicy. Przejmował go dreszczem. W szał go wpędzał. Coraz stawał dęba, aż wreszcie, schwyciwszy uzdę w zęby, sunął w dół ze wzgórza i poleciał wcwał za psami.
Kląłem, szarpałem, rwałem, ale byłem bezsilny. Ten generał angielski prowadził swego konia tylko na tręzli, a zwierze miało pysk żelazny. Wszelkie powstrzymywanie go było daremne. Z równym skutkiem możnaby próbować powstrzymać grenadyera od butelki wina. Zrezygnowałem, zrozpaczony i, zasiadłszy mocno w siodle, przygotowałem się na rzeczy najgorsze.
Co to było za zwierzę! Nigdy w życiu nie