Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

by i to także, iż po za nią stanie jeden z najlepszych strzelców na świecie. Gdy byliśmy w Szwajcaryi; ścigał nas z Moriarty’m i jemu to niechybnie zawdzięczam owe ciężkie pięć minut na skale Reichenbachu.
„Domyślasz się, że podczas pobytu swego we Francyi z niemałą uwagą czytywałem dzienniki, szukając sposobności wytropienia Morana. Dopóki on bowiem chodził swobodnie po Londynie, nie opłacało mi się żyć poprostu. Dniem i nocą unosiłby się nademną cień jego, a prędzej czy później zrobiłby swoje. Cóż mogłem uczynić? Niepodobna mi było przecież zastrzelić go przy spotkaniu, bo poszedłbym sam do więzienia. Odwoływanie się do policyi na nicby się nie przydało. Nie może przedsiębrać żadnych kroków na podstawie tego, co wydawałoby się jej tylko podejrzeniem.
„Byłem tedy zupełnie bezsilny. Ale śledziłem pilnie nowiny kryminalne, wiedząc, że, prędzej, czy później, przyłapię Morana. Zdarzyła się śmierć tego Ronalda Adair’a. Nareszcie miałem go! Wiedząc to wszystko, o czem ci wspominałem, czy mogłem wątpić, że to sprawka pułkownika Morana? Grał w karty z tym chłopcem; poszedł za nim z klubu do domu; zastrzelił go przez otwarte okno. To nie ulegało wątpliwości. Same kule wystarczą, by głowę jego wsunąć w pętlicę.
„Przyjechałem niezwłocznie. Wartownik widział mnie, byłem zatem pewien, że zwróci uwagę pułkownika na moją obecność. Ten zaś nie będzie mógł nie związać mego nagłego powrotu ze swoją zbrodnią i ogarnie go wielki niepokój. Takie snu-