Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tę naglą falę radości, zdumienia i niedowierzania, jaka mnie wówczas ogarnęła...
Niechaj publiczność, która okazywała zainteresowanie czynami i myślami bardzo wybitnego człowieka, niejednokrotnie przezemnie opowiadanymi, nie bierze mi za złe, że nie podzieliłem się z nią swemi wiadomościami; uważałbym to za swój pierwszy obowiązek, gdybym nie był związany wyraźnym zakazem z jego własnych ust, zakazem, który cofnął dopiero trzeciego ubiegłego miesiąca.
Łatwo zrozumieć, że ścisła przyjaźń, jaka mnie łączyła z Sherlockiem Holmes’em, wytworzyła we mnie głębokie zajęcie dla zbrodni wogóle i że, po jego zniknięciu, nie omieszkałem nigdy czytywać pilnie różnych ogłaszanych w dziennikach tajemniczych wypadków; próbowałem nawet niejednokrotnie, dla własnego zadowolenia, stosować jego metodę w rozwiązywaniu krwawych zagadek, lecz z niewielkiem powodzeniem.
Żadna wszakże nie przejęła mnie do tego stopnia co ta tragedya Ronalda Adaira. Przeczytawszy wynik śledztwa, które wykazało rozmyślne morderstwo, popełnione przez złoczyńcę czy też złoczyńców niewiadomego nazwiska — jaśniej niż kiedykolwiek zrozumiałem stratę, jaką poniosło społeczeństwo, przez śmierć Sherlocka Holmes’a. Były w tej niezwykłej sprawie punkty, które, jestem pewien, obudziłyby jego szczególne zajęcie, a wysiłki policyi dopełniłaby albo prawdopodobniej wyprzedziła, wytrawna obserwacya i czujny zmysł najpierwszego agenta kryminalnego w Europie. Przez cały dzień nie mogłem myśleć o niczem innem i nie zdo-