Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciężkich i ustawnych wysiłków byłyby jedynie dobra urojone. Skoro nas skłonisz, abyśmy przekroczyli ciasną granicę potrzeby, kiedyż skończymy pracować? Kiedyż będziemy się cieszyli życiem? Uczyniliśmy sumę naszych rocznych i dziennych trudów najmniejszą jak tylko możebne, ponieważ nic nie wydaje nam się cenniejsze, niż spoczynek. Wracaj do swego kraju miotać się, dręczyć ile ci się podoba; pozwól nam zażywać wczasu: nie wpieraj w nas ani swoich sztucznych potrzeb, ani urojonych cnót. Spójrz na tych mężczyzn: patrz, jacy prości, zdrowi i krzepcy Spójrz na te kobiety: patrz, jakie proste, zdrowe, świeże i ładne. Weź ten mój łuk, zawołaj na pomoc jednego, dwóch, trzech, czterech towarzyszy i próbójcie go napiąć. Ja go napinam sam jeden. Uprawiam ziemię, wspinam się na góry, przedzieram przez lasy, przebiegam milę drogi w niespełna godzinę. Twoi młodzi towarzysze zaledwie mogli mi nadążyć, a mam przeszło dziewięćdziesiąt lat. Biada tej wyspie! Biada mieszkańcom Otaiti dzisiaj, i biada im na przyszłość, od dnia w którym nas odwiedziłeś! Znaliśmy tylko jedną chorobę; tę, na którą skazany jest człowiek, zwierzę i roślina: starość; a ty nam przyniosłeś inną: skaziłeś naszą krew. Trzeba nam będzie może wytępić własnemi rękami nasze córki, żony, dzieci; tych którzy zbliżyli się do twoich kobiet; te które zbliżyły się do twoich mężczyzn. Pola nasze przesiąkną nieczystą krwią, która przeszła z twoich żył w nasze, albo w nasze dzieci, skazane na hodowanie i utrwalenie cierpienia, które wszczepiłeś ojcom i matkom, a które oni przekażą na wieki