Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obiad się skończył. Towarzystwo przeszło do salonu, zasiadając w koło. Pani de la Carlière...
— Chcesz powiedzieć pani Desroches?
— Nie; nie uważam za właściwe tak jej nazywać dłużej. Pani de la Carlière dzwoni; daje znak. Przynoszą jej dziecko, bierze je drżąc cała. Odsłania pierś, daje mu possać, i oddaje piastunce, popatrzywszy na nie smutno, ucałowawszy je i zwilżywszy łzą która padła na lico dziecka. Ocierając łzę, rzekła: „To nie będzie ostatnia“. Ale wyrzekła te słowa tak cicho, iż zaledwie je słyszano. Widok ten wzruszył wszystkich obecnych, w salonie zapanowało głębokie milczenie. Wówczas, pani de la Carlière podniosła się, i, zwracając się do całego zebrania, powiedziała co następuje, lub coś podobnego:
— Moi krewniacy, moi przyjaciele, byliście wszyscy tutaj w dniu w którym dałam słowo panu Desroches, i w którym on mi dał swoje. Przypominacie sobie z pewnością warunki pod jakimi przyjęłam jego rękę. Panie Desroches, mów. Czy byłam wierną swojej obietnicy?... — Do ostatnich granic. — A ty, panie Desroches, oszukałeś mnie, zdradziłeś... — Ja, pani!... — Ty sam. — Kto jest ów nieszczęsny, niegodziwy, który... — Nieszczęsną jestem tutaj tylko ja, niegodziwym tylko pan...
— Pani, żono... — Nie jestem już nią... — Pani! Proszę, nie dodawaj kłamstwa i zuchwalstwa do przewrotności. Im bardziej będziesz się bronił, tem większy wstyd cię czeka. Oszczędź samego siebie...
Domawiając tych słów, wyjęła z kieszeni listy, podała kilka Desroches’owi, resztę zaś rozdała