Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jaki widok jej wydarł z ust męża. Mężczyźni, kobiety otoczyli ją, powtarzając chórem: „Ależ patrzcie, jaka ona piękna!“ Kobiety poprawiały jej uczesanie, cokolwiek zburzone. Mężczyźni, trzymając się w pewnem oddaleniu, nieruchomi z podziwu, powtarzali między sobą: „Nie, Bóg ani natura nie uczynili, nie mogli uczynić nic bardziej wspaniałego, wielkiego, pięknego, szlachetnego, doskonałego.“ — Ależ, żono, mówił Desroches, wydajesz mi się jakaś obojętna na wrażenie jakie czynisz. Przez litość, nie uśmiechaj się; uśmiech towarzyszący tylu wdziękom, przyprawiłby nas wszystkich o szaleństwo.“ Pani Desroches odpowiedziała lekkim gestem oburzenia, odwróciła głowę i podniosła chustkę do oczu, które zaczynały wilgnąć. Kobiety, przywykłe uważać wszystko, pytały po cichu: „Co jej jest? Możnaby mniemać że lada chwila się rozpłacze.“ Desroches, który odgadywał ich słowa, przykładał rękę do czoła, dając znak iż żona cokolwiek cierpi na głowę.
— W istocie, pisano mi w dalekie strony o krążącej pogłosce, iż piękna pani Desroches, niegdyś piękna pani de la Carlière, uległa pomięszaniu zmysłów.
Podano do stołu. Wesołość zajaśniała na wszystkich twarzach, z wyjątkiem pani de la Carlière. Desroches żartował zlekka z jej uroczystego wejrzenia. Nie dbał natyle o własny rozum ani o rozum przyjaciół, aby się lękać niebezpieczeństwa jej uśmiechu. „Żonusiu, gdybyś raczyła się uśmiechnąć.“ Pani de la Carlière udała że nie słyszy i zachowała powagę. Kobiety oświadczyły, że z każdym wyrazem jest jej tak do twarzy, iż można jej zostawić wolny wybór.