Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbliżało do siebie wzajem, kiedy pani de la Carlière, ulegając popędowi szlachetnej duszy, wstała i rzekła: „Kawalerze, nie wierzę ci jeszcze, ale za chwilę uwierzę.“
— Milusia hrabinka doskonale przedrzeźniała ten zapał swej pięknej krewniaczki.
— Łatwiej jej go przedrzeźniać niż odczuć. „Śluby wyrzeczone u stóp ołtarzy...“ Śmiejesz się?
— Na honor, przepraszam; ale widzę jeszcze hrabinę, jak wspina się na końce palców, i słyszę jej ton napuszony.
— Ech, jesteś niegodziwy, zepsuty, jak cała ta gromada; nie powiem nic więcej.
— Przyrzekam się już nie śmiać.
— Pamiętaj.
— A zatem, śluby wyrzeczone u stóp ołtarzy...
— Tyle razy były wiarołomnie zdeptane, iż nie przywiązuję żadnej wagi do jutrzejszej uroczystej obietnicy. Obecność Boga mniej nam jest straszliwa, niżeli sąd bliźnich. Panie Desroches, zbliż się pan. Oto moja ręka, podaj mi swoją, i poprzysiąż wierność i miłość wiekuistą; weź na świadków wszystkich obecnych. Zgódź się, gdybyś mi dał słuszne powody do skargi, abym cię pozwała przed ten trybunał i wydała cię jego oburzeniu. Zgódź się, aby się zebrali na moje wezwanie, i aby cię nazwali zdrajcą, niewdzięcznym, przewrotnym, fałszywym, złym człowiekiem. Są to moi i twoi przyjaciele. Zgódź się na to, aby, w chwili gdy ja cię utracę, i oni opuścili cię wszyscy. Wy, moi przyjaciele, przysiążcie że go zostawicie samego.“