Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na zdrowy rozum i wrodzoną sprawiedliwość. Gdybyś, ojcze, był obecny przytem gdy proboszcz pisał niegodziwy testament, czyż nie byłbyś go podarł na sztuki? Los daje ci ów akt w ręce, i ty go zachowujesz?
ojciec. — A gdyby proboszcz ciebie uczynił swoim generalnym spadkobiercą?
ja. — Wstrętny akt zostałby tem rychlej unicestwiony.
ojciec. — Nie wątpię o tem; ale czy niema żadnej różnicy pomiędzy zapisem na rzecz cudzą a twoją?...
ja. — Żadnej. Są oba sprawiedliwe lub niesprawiedliwe, uczciwe albo nieuczciwe.
ojciec. — Skoro prawo nakazuje, po śmierci, sporządzanie inwentarza i odczytanie wszystkich papierów, bez wyjątku, ma w tem zapewne swoje pobudki; jakież są one?
ja. — Gdybym był zjadliwy, odpowiedziałbym na to: obedrzeć spadkobierców mnożąc koszta sądowe; ale pomyśl, ojcze, że ty nie byłeś tam jako urzędnik; że, wyzwolony od wszelkiej formy prawnej, nie miałeś do spełnienia innej funkcyi prócz naturalnej dobroczynności i sprawiedliwości.

Siostra milczała, ale ściskała mi rękę na znak uznania. Ksiądz kręcił głową, ojciec zaś powiadał: A teraz jeszcze jeden kamyk do ogródka ojca Bouin. Sądzisz przynajmniej, iż religia mnie rozgrzesza?
ja. — Tak sądzę; ale to nie przynosi jej zaszczytu.