Strona:PL Delavigne - Do Napoleona.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Światła, ciemnoty, chwały i nicości,
Zbiorze! osnowo potwornie zmięszana,
Gwiazdo fatalna Królom i wolności!
Nawałnicą wzniesiona do téj wysokości.
Od nawałnicy porwana!

Ty, którego zawód krwawy,
W zdumiewającym fortuny niestatku,
Na ostatnim szczycie sławy,
Wielkości szczęścia zrównał, wielkością upadku.
Boże śmiertelny! Góry pod twemi stopami
Schylały się, gościniec czyniąc tryumfalny;
Władnąłeś posłusznemi tobie żywiołami:
A obłok dżdżystéj nocy rozbiwszy nawalny,
Jaśniejąc żywszym blaskiem, w dni twe uroczyste,
Obwieszczało cię światu, słońce promieniste.

Narody cię podziwiały,
Acz wszystkie zgroza przejęła głęboka:
Dźwięk głosu twego, twojego zwrot oka,
Światem wstrząsały.

Twoje tchnienie z zamętu wywodziło prawa.
Twój obraz z łupu Królów urągał się dumnie;
I stojąc na ulanéj z wziętych dział kolumnie,