Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zażenowany tem spotkaniem, nadrabiał tonem żartobliwej, rycerskiej serdeczności:
— Naturalnie, generale — rzekł, podchodząc doń z wyciągniętemi rękoma — to pan miał rację... Ja zbyt popuściłem cugli. Pozwoliłem się strącić i to gwałtownie.
Widząc, że stary generał zamierza ugiąć kolano, powstrzymał go ruchem pełnym godności i przycisnął do piersi. Nikt nie mógł przeszkodzić generałowi uklęknąć przed królową. Doznała osobliwego wzruszenia, czując na swej ręce muśnięcie jego wąsa.
— O, mój biedny Rosenie!... mój biedny Rosenie! — wyszeptała.
I powoli zamknęła oczy, aby nie zauważono jej łez. Lecz te wszystkie łzy, które przelała od lat wyżłobiły ślady na delikatnym jedwabiu powiek, wraz z bezsennością, trwogą, niepokojem, udrękami, które zda się, tkwią ukryte w najtajniejszych, głębinach jaźni, a jednak wypływają na powierzchnię. Na przeciąg sekundy jej piękna twarz o czystych linjach, miała wyraz znużony, umęczony. Nie uszło to uwadze starego żołnierza: „Jakże ona cierpiała!” — myślał, patrząc na nią; i aby ukryć swe wzruszenie, zwrócił się nagle w stronę syna i jego żony, stojących w drugim rogu salonu i tym samym ostrym głosem, jakim wydawał był na ulicach Lubiany rozkazy; „Baczność!... Szarżuj!...“ — rzekł:
— Koleto, Herbercie, podejdźcie przywitać swą królowe.
Książę Herbert Rosen, równie wielki, jak ojciec, o końskiej szczęce, niewinnych i lalkowatych policzkach, zbliżył się wraz z młodą żoną. Chodził z trudem, wsparty na lasce. Osiem miesięcy temu na wyścigach w Chantilly złamał był nogę i nie-