Strona:PL Courtenay-O jezyku pomocniczym miedzynarodowym 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest „żargonem”. No, ależ na dobrą sprawę wszystkie języki można nazwać „żargonami”. Zależy to jedynie od tego, pod jakim kątem na nie spojrzymy. Ta kapryśna terminologia zależną jest od gustu, od impresyi, od sympatyi i antypatyi. Dla „istinno-russkawo” człowieka „żargonem” jest język małoruski czyli ukraiński, a może nawet i polski. Co więcej, przecież tak zwany „żargon żydowski” jest dla każdego lingwisty, oraz dla każdego człowieka nieuprzedzonego, objektywnie patrzącego, takim samym językiem myśli, uczuć, chceń i pożądań, jak i wszelki inny język.
Ja ze swej strony miałbym językowi Esperanto to i owo do zarzucenia. Przedewszystkiem zaś formułuję zarzut „nietrzeźwości”, będącej skutkiem wpływu nietrzeźwych języków aryoeuropejskich. Nietrzeźwość widzę np. w tworzeniu imion żeńskich od imion męskich (bov-o wół, bov-in-o krowa; patr-o ojciec, patr-in-o matka, i t. p.) — w używaniu przedstawek (przedrostków) czyli prefiksów obok przystawek czyli przyrostków (sufiksów) w tych samych kategoryach formalnych (np. w czasownikach prefiks ek- dla oznaczenia czynności momentalnej, a sufiks -ad- dla oznaczenia czynności trwałej: mi ek-salt-is de supriz-o „podskoczyłem ze zdziwienia”, ale mi salt-ad-is la tut-a-n tag-o-n „skakałem cały dzień”) i t. p.
Płonne są też obawy rozmaitych sceptyków, wypowiadane z powodu Esperanta.
Oto niektóre połączenia wymawianiowe mają być tego rodzaju, że z czasem koniecznie się zmienią. Tak np. połączenie dwuzgłoskowe kiam ma się, pod działaniem zwykłych „praw głosowych”, przerodzić z czasem w jednozgłoskowe čam (czam). Ależ owe „prawa głosowe” nie są znowu tak bezwyjątkowe nawet w językach „naturalnych”; a prócz tego trzeba pamiętać, że taki język „sztuczny” nie oddaje się na pastwę „sił żywiołowych”, boć musi pozostawać pod ciągłą kontrolą świadomości, właśnie jako język „sztuczny”, t. j. jako świadomie utworzony, świadomie przekazywany, świadomie przyswajany i świadomie odtwarzany. Przecież to samo ma miejsce w świadomie przekazywanych i odtwarzanych językach starodawnych w rodzaju łaciny, greckiego, hebrajskiego, sanskrytu... Pewne różnice wymowy, bądź to plemiennej i narodowej, bądź też tylko indywidualnej, są nieuniknione, ale w takim języku „sztucznym” dają się one sprowadzić do minimum.
Wobec tego płonną też jest obawa, iż język sztuczny międzynarodowy rozpadnie się na gwary, podobnie jak ongi rozpadła się łacina ludowa. Język pomocniczy międzynarodowy bywa przyswajany nie przez całe narody i plemiona, ale tylko przez pojedyncze osoby z łona całej