Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pochodnią, a Hejward widział, że młody Huron drżał ze strachu.
— Trzcino chwiejna! — rzekł wódz — lepiej byłoby dla ciebie, gdybyś się był wcale nie rodził. Chociaż Wielki-Duch[1] dał ci postać wdzięczną, język masz wprawny, ale serce słabe i niedołężne ramię. Imię twoje nigdy więcej nie będzie wymówione wśród twojego plemienia — będziesz zapomniany na wieki!
Winowajca stał nieruchomy, a surowy sędzia podniósł nóż i utopił go w obnażonej piersi. Młody Huron padł bez życia u stóp Unkasa, który z dumą i obojętnością patrzał na niego. Po chwili Mohikanin nieznacznie przysunął się do Hejwarda i szepnął ledwo dosłyszanym głosem:
— Wyjdź i nie daj poznać po sobie, że znasz Unkasa.

Wolnym krokiem wysunął się mayor z chaty i zmieszał się z tłumem; nikt na niego nie zważał, chodził więc od chaty do chaty, wszędzie zaglądał, lecz nie odkrył żadnego śladu Alicyi. Stroskany, powrócił znowu do izby obrad,

  1. Tak nazywają Indyanie Stwórcę świata, Boga.