Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chwili namysłu. Potem naradził się pocichu z Mohikanami. Wielki-Wąż założył za pas swój nóż i siekierę wojenną, wysunął się cicho z jaskini i wskoczył w nurty rzeki. Myśliwiec wahał się jeszcze, przystąpił do dziewcząt i rzekł:
— Jeśli was uprowadzą w lasy, starajcie się jak najwięcej gałązek łamać po drodze i stąpać tak, aby ślady zostały na ziemi.
Uścisnął serdecznie rękę Kory, wziął strzelbę do ręki, popatrzył na nią ze smutkiem i złożył w kącie jaskini. Wyszedł potem tąż samą drogą, gdzie znikł przed chwilą Wielki-Wąż i wskoczył co rzeki. Unkas patrzał na to w milczeniu, lecz sam nie ruszał się z miejsca.
— Czegóż czekasz, młodzieńcze? — rzekła Kora, zbliżając się do niego — śpiesz do naszego ojca; tu nam nic nie pomożesz, a jako wierny posłaniec, będziesz wybawcą naszym.
Młody Indyanin nic nie odpowiedział, lecz oddalił się szybko i znikł tąż samą drogą.
— A ty, Hejwardzie — rzekła Kora do mayora — czyż nie jesteś także wybornym pływakiem? czemuż się nie ra-