Strona:PL Coś Len 011.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czołem u stóp ubogiego domku, niby pokonane a wściekłe olbrzymy, opryskując białą pianą jego ściany, a niekiedy przerzucając ją przez nizką strzechę.
I długo, długo stał domek ubogi, patrząc z wysokiej grobli na morze rozległe, stał jeszcze wtedy, gdy kości człowieka, który nań cegłę wyrabiał, dawno pokryła ziemia.
Brat drugi został mularzem i dobrze mu się wiodło, gdyż pracował i uczył się wytrwale. Zostawszy czeladnikiem, wziął mały tłumoczek na plecy i z piosenką na ustach wyruszył na zwykłą po świecie wędrówkę. Szedł i śpiewał o swoich zamiarach, nadziejach, pełen wiary w swe siły, pełen zapału młodości i najlepszej otuchy.
Nie zawiodło go życie: został wreszcie majstrem i budował domy w rodzinnem miasteczku. Co to za przyjemność i zadowolenie! Budował je też starannie, uczciwie, z zamiłowaniem; budował tak dobrze, że wszyscy go wzywali i potrzebowali, że mu powierzano najlepsze roboty. To też po wielu latach z jego domów powstała nowa i piękna ulica, ozdoba miasta. A wówczas wszystkie owe kamienice złożyły się na własny domek pana majstra.
— Jakże to mogły zrobić kamienice? — zapytacie. — Ha, zrobiły, — wiedziano o tem w całem mieście. Ulica majstrowi zbudowała domek.
Nie był on zresztą wielki ani okazały, ot, taki sobie, skromny, z glinianą podłogą, ale wygodny, czysty. A gdy wprowadził młodą żonę do dużego, jasnem słońcem oświetlonego pokoju, zajaśniała gliniana podłoga, jak lustro, zalśniły białe ściany,