Strona:PL Chrzanowski Ignacy - Biernata z Lublina Ezop.djvu/583

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ciesząc się długo swym groszem gotowym.
Tandem, co rzadka dziadowi więc bywa,
Który grosz chowa, a go nie dobywa,
Zwyciężył się dziad i z rady dowodu
Kupił na rynku sobie garnek miodu.
Przyniósł do chaty te swoje nabycie,
Kędy siedziała i baba i dziécię,
Córki bo jego syn, chłopiec swawolny.
Mój dziad, już będąc w domu sobie wolny,
Ten garniec miodu zawiesił w pół izby,
Bojąc stłuczenia, choć nie było ciżby,
A zawiesiwszy, siedząc, rozprawuje:
„Wiesz, babka, na co ten przaśnik kupuję?“
„Nie wiem — ma baba — na coś kupił“ — rzecze.
(O! jako próżne nadzieje człowiecze!)
Dalej dziad mówi: „Gdy zjazd będzie wielki,
„I zjedzie się pan kondycyi wszelkiéj
„Będzie miód drogi, czy to na pasztety,
„Torty, pierniki, czyli też na wety.
„Wtedy ja zyskam; potym na wieś pójdę,
„Kury z kogutem, jajec kupię, dojdę
„Kurcząt et caetera, i tym nie przestanę,
„Aż za pieniądze cielęcia dostanę;
„Cielę zaś wołem ze swym czasem będzie,
„A ten wół klaczy z źrzebięciem nabędzie“.
Baba wzdychała na tym to kazaniu;
Ale mój chłopiec, niecierpliwy w zdaniu,
Wsiędzie na kijek i, skaczący woła:
„A ja na źrzebcu tym pojadę zgoła!“
Dziad rozgniewany krzyknie na dziecięcia:
„Nie łam, hultaju jeszcze mi źrzebięcia!“
I, chcąc swym kijem sam chłopca uderzyć,