Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak iż nie moglem uczynić ruchu klóryby uszedł ich świadomości. Noc zapada coraz głębsza; śpiewy i tańce ustają stopniowo; ognie rzucają już tylko czerwone odblaski, w których majaczą jeszcze cienie paru Dzikich; wszystko usypia. W miarę jak gwar ludzi ustaje, wzmaga się gwar puszczy; miejsce zgiełku głosów zajmują skargi wiatru w lesie.
„Była to godzina, w której młoda Indjanka, świeżo zostawszy matką, zrywa się, zbudzona nagle wśród nocy: zdało się jej że słyszy krzyk pierworodnego dziecięcia, które domaga się lubego pokarmu. Z oczyma utkwionemi w niebo, gdzie błądził wśród chmur skrawek księżyca, dumałem nad swoim losem. Alala zdawała mi się potworem niewdzięczności. Opuścić mnie w godzinie męki, mnie, który raczej oddałem się plamieniom, niżbym ją miał opuścić! A mimo to, czułem że kocham ją ciągle, i że umarłbym dla niej z radością.
„Istnieje wśród najżywszych rozkoszy jakiś poszept, który nas budzi, jak gdyby ostrzegając abyśmy korzystali z tej ulotnej chwili; w wielkich boleściach, przeciwnie, jest coś ciężkiego, co nas usypia; powieki znużone łzami przymykają się własnym ciężarem; w ten sposób, dobroć Opatrzności objawia się nawet w naszych niedolach. Zapadłem mimowoli w ów ciężki sen, jakiego kosztują niekiedy nieszczęśliwi. Śniłem iż zdjęto mi kajdany, zdawało mi