Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ubóstwia obraz żywego Boga, pomieszczony wśród koronkowych zasłon, sznurów pereł i gron rubinów.
W szerokiem zakolu nie było widać żadnej ławki: marmurowa posadzka, pokrywająca trumny, służyła, tak wielkim jak małym, za miejsce gdzie padają na twarz przed Panem. Aben-Hamet posuwał się zwolna opustoszałą nawą, która brzmiała odgłosem tylko jego kroków. Duch jego bujał między wspomnieniami, które ten dawny przybytek religji Maurów wskrzeszał w jego pamięci, a uczuciami, jakie religja chrześcijan zrodziła w jego sercu. Ujrzał u stóp jakiejś kolumny nieruchomą postać, którą wziął zrazu za posąg nagrobny. Rycerz nie drgnął na odgłos kroków Aben-Hameta, żaden niepokój, żaden zewnętrzny znak życia nie zmąciły głębokiej modlitwy. Miecz leżał przed nim na ziemi; strojny piórami kapelusz spoczywał na marmurze tuż obok: zdawał się jak gdyby zaczarowany w tej postawie. Był to Lautrec: »Ha! rzekł sobie w duchu Maur; ów młody i piękny Francuz błaga niebios o jakowąś znaczną łaskę; ów wojownik, już słynny swą odwagą, wylewa tu serce wobec Władcy niebios jak najpokorniejszy i najniższy z ludzi. Pomódlmy się tedy także do Boga rycerstwa i chwały«.
Aben-Hamet miał, już upaść na podłogę z marmuru, kiedy, przy blasku lampy, spostrzegł arabskie litery i ustęp z Koranu, widne na