Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wtarzał idąc obok niej; »Ach! czemuż nie jestem świetnym Abenserażem!
— Mniej byłbyś mi miły, rzekła Blanka; bardziej dręczyłabym się bowiem; zostań nieznany i żyj dla mnie. Często sławny kawaler zapomina o miłości dla sławy.
— Nie groziłoby ci to niebezpieczeństwo, odparł żywo Aben-Hamat.
— A jakbyś mnie kochał, gdybyś był Abenserażem? spytała wnuczka Szymeny.
— Kochałbym cię, odparł Maur, więcej niż chwałę, a mniej niż honor.«
Podczas przechadzki dwojga kochanków, słońce zaszło poza widnokrąg. Przebiegli całą Alhambrę. Cóż za wspomnienia nastręczyły się myślom Aben-Hameta! Tutaj, sułtanka wdechała przez okienko komnaty dymy kadzideł, jakie dla niej palono. Tam, w poufnej ustroni, stroiła się w najpiękniejsze szaty Wschodu. I to Blanka, uwielbiana kobieta, opowiadała te szczegóły pięknemu młodzianowi, którego ubóstwiała.
Księżyc, wznosząc się w górę, rozlewał niepewną jasność w opuszczonych sanktuarjach i pustych dziedzińcach Alhambry. Na kamieniach zarosłych trawą, na ścianach sal, blade jego promienie rysowały koronkę powietrznej architektury, kabłąki sklepień, ruchome cienie tryskających wód oraz drzew kołysanych zefirem. Słowik śpiewał w gałęziach cyprysu, który prze-