Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zjawiły się Trystanowi i Galaorowi w lasach. Ateny wzięłyby ją za Aspazję, Paryż zaś za Dianę de Poitiers, która zaczynała błyszczeć na dworze. Ale, przy wdziękach Francuski, posiadała ona naturę Hiszpanki: wrodzona chęć podobania się nie osłabiała w niczem stałości, siły i wzniosłości uczuć jej serca.
Na krzyki jakie podniosły młode Hiszpanki, kiedy Aben-Hamel wtargnął do gaiku, nadbiegł don Rodryg. »Ojcze, rzekła Blanka, oto mauretański kawaler, o którym ci mówiłam. Usłyszał mój śpiew, poznał mnie; wszedł do ogrodu, aby mi podziękować za to żem mu pokazała drogę«.
Diuk de Santa-Fe przyjął Ahenseraża z poważną, a wszelako pełną prostoty hiszpańską grzecznością. Nie spotyka się u tego narodu żadnej z owych uniżonych form, żadnego z owych zwrotów zwiastujących poziomość myśli i prostactwo duszy. Wielki pan i chłop mają jeden i ten sam język, ten sam ukłon, pozdrowienie, zwyczaje, obyczaje. Zaufanie i wielkoduszność tego narodu wobec obcych są bez granic, tak samo jak straszliwą jest zemsta, skoro je ktoś zdradzi. Odważny aż do heroizmu, bezgranicznie wytrwały, niezdolny poddać się złemu losowi, musi go zwalczyć albo też paść w tej walce. Nie posiada wiele tego co nazywamy dowcipem, ale nasilenie uczuć zastępuje mu miejsce owego światła płynącego z bystrości