Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

myśl!) chodziło jedynie o zgubę mej duszy!... Ale twój cień, o matko, twój cień był zawsze przy mnie, wyrzucając mi twoje cierpienia! Słyszałam twoje skargi, widziałam ogarniające cię płomienie piekła. Noce moje były skwarne i pełne majaków, dnie płynęły w rozpaczy; rosa wieczorna wysychała padając na mą rozpaloną skórę, rozchylałam usta na podmuch wiatru, ale ten podmuch, miast orzeźwić mnie swą świeżością, rozpalał się ogniem mego oddechu. Jakaż męka widzieć cię bezustanku przy sobie, zdala od ludzi, w głębokiej samotności, i czuć między tobą a sobą nieprzebytą zaporę! Spędzić życie li twoich stóp, służyć ci jak niewolnica, przyrządzać twój posiłek i posłanie w jakimś nieznanym zakątku świata, byłoby dla mnie najwyższem szczęściem; to szczęście było tuż przy mnie, i nie mogłam go kosztować. Jakieliż zamysłów nie śniłam! Jakiż sen nie zlągł się w tem tak smutnem sercu! Niekiedy, topiąc oczy moje w tobie, tworzyłam wręcz pragnienia równie szalone jak zbrodnicze: to byłabym chciała być, wraz z tobą, jedyną żyjącą istotą na ziemi; to, czując moc Bóstwa które wstrzymywało mnie w straszliwych porywach, byłabym pragnęła aby to Bóstwo zapadło się w nicość, bylebym, utulona w twoje ramiona, mogła toczyć się z otchłani w otchłań wraz ze szczątkami Boga i świata całego! Teraz nawet... mamże wyznać? teraz, kiedy