Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wej kary, tak straszliwych cierpień, jakich skazane ciało nie byłoby werte«.
„Błyskawice strzelające z oczu starca, broda chwiejąca mu się na piersi, piorunujące słowa czyniły go podobnym jakiemuś Bogu. Zmiażdżony jego majestatem, padłem mu do kolan i prosiłem o przebaczenie za me wybuchy.
„Mój synu: odparł tonem tak łagodnym, iż uczułem wyrzut w głębi duszy, mój synu, nie o siebie-to skarciłem cię. Niestety! masz słuszność, drogie dziecię, niewiele umiałem zdziałać w tych lasach, i Bóg nie ma sługi bardziej niegodnego ode mnie. Ale, mój synu, idzie o niebo; nieba nie godzi się nigdy oskarżać! Przebacz mi, jeżeli cię obraziłem; ale wysłuchajmy twej siostry. Jest może jeszcze lekarstwo, nie poddawajmy się rozpaczy. Szaktasie, boska to zaiste religia, która nadzieję uczyniła cnotą.«
»Ukochany mój, podjęła Atala, byłeś świadkiem moich walk, widziałeś wszelako tylko drobną ich cząstkę; ukrywałam ci resztę. Nie, czarny niewolnik zlewający swym potem żarzące piaski Florydy, mniej jest nieszczęśliwy, niż była nią Atala. Zachęcając cię do ucieczki, pewna wszelako iż umrę, skoro oddalisz się ode mnie; lękając się uciec z tobą w puszczę, a mimo to dysząc tęsknotą za cieniem gajów... Ach, gdyby trzeba było opuścić jeno rodziców, przyjaciół, ojczyznę; gdyby nawet (straszliwa