Strona:PL Buffalo Bill -34- Demon Wody Ognistej.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bywateli osady do walki. Przybyło więc kilkudziesięciu dobrze uzbrojonych i dzielnych ludzi, którzy pod kierownictwem Buffalo Billa mogli stanowić w walce z Indianami poważną siłę.
Buffalo Bill stanął na czele osadników i ruszono w stronę wsi indyjskiej. Mieszkańcy Blossom Range stracili jednak chęć do walki, gdy przybyli do siedziby plemienia Utah. Ani jeden wojownik nie powstał na ich spotkanie, nie podniosła się przeciw nim ani jedna uzbrojona ręka. Słychać było tylko naszczekiwanie psów, płacz dzieci i lament squaw, które na widok bladych twarzy kryły się szybko w wigwamach.
Straszliwa trucizna, jaka dał Benson Indianom, zrobiła swoje. Wprawiła ona początkowo wojowników w stan niebywałego podniecenia, ale działanie jej na dalszą metę było straszliwe. Indianie spali, albo leżeli nieruchomo, patrząc w przestrzeń osłupiałym wzrokiem. Ci z pośród nich, którzy zachowali przytomność, nie mogli sobie nic przypomnieć z przeżyć ubiegłego dnia i nocy.
Jack Goryl miał słuszność. Nanan był straszną trucizną. Bandyta doświadczył jego działania pośrednio na sobie...
Oddział Buffalo Billa powoli wjechał do wioski. Wojownicy, jeszcze napoły nieprzytomni, powoli wstawali ze swych legowisk, z przerażeniem patrząc na uzbrojone blade twarze. Niektórzy jak przez mgłę przypominali sobie walkę z białymi i drżeli ze strachu w obawie przed zemstą osadników.
Ale osadnicy nie zamierzali wykorzystywać swej przewagi. Za namową postanowili po raz ostatni zawrzeć pokój z Żelaznym Łukiem. Cody przypuszczał, że wódz plemienia Utah tym razem nabierze rozumu i przekona się, że przymierze z bandytami nie wychodzi na zdrowie ani jemu, ani jego wojownikom.
Żelazny Łuk zwołał na żądanie Buffalo Billa Radę, która miała zawrzeć pokój z bladymi twarzami. Wódz gotów był zgodzić się na wszelkie warunki.
Starcy i wodzowie plemienia zwalali winę za wszystko, co się stało, na Bensona i Jacka Goryla. Żelazny Łuk przyznał szczerze, że nie mógł oprzeć się pokusie wody ognistej, tej wody, która plącze języki i odbiera rozum wojownikom.
— Żelazny Łuk i jego wojownicy nie są winni — zapewniał Buffalo Billa. — Wszystkiemu winien jest demon wody ognistej, który siedzi w każdej butelce i sączy szaleństwa w żyły Czerwonoskórych... Mały Orzeł i jego towarzysz o głowie szarego niedźwiedzia, są sługami demona wody ognistej... Jeden z nich już nie żyje. Moi wojownicy zabili go, przyznaję... A może zabił go duch, ukryty w butelkach, który przeszedł w ciała moich wojowników.
Mimo tych tłumaczeń, Buffalo Bill, chcąc nastraszyć wodza, polecił aresztować go wraz z kilku znaczniejszymi wojownikami. Król Granicy wiedział, że gdy Żelazny Łuk przesiedzi kilka dni w ciasnej celi aresztu w Blossom Range, stanie się pokorny, jak baranek i nigdy już nie będzie występował przeciwko białym.
Oddział Buffalo Billa przeszukał dokładnie wszystkie wigwamy, chcąc odnaleźć Bensona, ale bandyty nie było wśród Indian. Gdy wojownicy mówili o nim, zgrzytali z wściekłości zębami.
— Znów udało mu się uciec... — mruknął Nick Wharton. — Ten drab jest nieuchwytny...
Ale Buffalo Bill nie zamierzał dać za wygraną. Postanowił, że Tim Benson musi wpaść w jego ręce. Silne oddziały osadników obsadziły wszystkie przejścia wśród gór, aby uniemożliwić łotrowi ucieczkę.
Buffalo Bill i jego towarzysze wrócili do Blossom Range, gdzie zamieszkali w hotelu „Pod Orłem“. Przeszukali oni starannie całą osadę. Przetrząsali wszystkie „saloony“ i podejrzane lokale, czuwali nad Blossom Range w dzień i w nocy, tak, że nikt nie mógł opuścić osady bez ich wiedzy.
Tim Benson mógł opuścić Blossom Range w tajemnicy, drogą na przełaj przez góry, ale w tym wypadku czekałaby go straszna śmierć z rąk Utów, którzy zaprzysięgli mu zemstę. Żelazny Łuk miał tak długo pozostać w areszcie, dopóki Benson nie zostanie ujęty. Biednemu wodzowi bardzo nudziło się w zamknięciu.
A tymczasem Tim Benson znajdował się w Blossom Range. Ukrywał się u jednego ze swych dawnych wspólników. Człowiek ten nie miał już od dawna nic wspólnego ze światem przestępczym, ale Benson zagroził mu, że jeśli go nie ukryje, wyda go przed władzami za jego dawne sprawki.
Wreszcie Tim Benson uznał, że nadeszła chwila opuszczenia miasta. Czujność wywiadowców jakby osłabła i w osadzie przestano interesować się Bensonem.

Pewnego ranka grupa poszukiwaczy złota opuszczała osadę, udając się do swych kopalni w górach. Między innymi znajdował się tam jakiś człowiek w starym, zniszczonym ubraniu, który z obojętną miną kierował się wraz z innymi w stronę okolicznych gór.

Był to Tim Benson, który stawiał teraz wszystko na jedną kartę.