Strona:PL Buffalo Bill -34- Demon Wody Ognistej.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chciałbym nieco zaczekać — rzekł Buffallo Bill. — Ukryjmy się między skałami i zaczekajmy na przybycie bandytów i Utów. Przed nocą nie zdążymy już nic przedsięwziąć, a możemy za to zobaczyć wiele ciekawych rzeczy.

Przykra niespodzianka

W pół godziny później w pobliżu rozległy się zmieszane głosy i niebawem ukazało się kilkadziesiąt postaci. Na czele Indian kroczyli Benson, Jack Goryl i Żelazny Łuk. Wojownicy byli upojeni alkoholem i zwycięstwem nad białymi. Ich pióropusze i barwy wojenne widoczne były już z daleka wśród skał.
— Nie omyliłeś się Cody... — mruknął Jim Betts do ucha Królowi Granicy.
— Moglibyśmy natychmiast się z nimi załatwić — szepnął Nick Wharton, kładąc dłoń na głowni rewolweru, ale spojrzenie Buffallo Billa podziałało na niego uspakajająco.
Mały bandyta i jego olbrzymi towarzysz znaleźli się teraz tuż obok skrytki i zatrzymali się. Indainie otoczyli ich półkolem i z niecierpliwością oczekiwali whisky.
— Wydaje mi się, że będziemy się dziś śmiać — mruknął Dziki Bill.
Benson wiedział, czego potrzeba Indianom i zanim rozpoczął rozdzielanie wody ognistej, zwrócił się do Indian z przemówieniem. Wywiadowcy nie mogli dosłyszeć słów, ale, widzieli ożywioną gestykulację Bensona i słyszeli okrzyki aprobaty Czerwonoskórych.
Wreszcie Benson pochylił się nad ziemią i niebawem oczom zdumionych wojowników ukazały się butelki, równo ułożone w ukryciu. Bandyta z namaszczeniem ujął w obie dłonie jedną z nich i wyciągnął w stronę wodza.
Żelazny Łuk wyrwał prawie butelkę z rąk bandyty i przyłożył jej szyjkę do ust. Przechylił głowę do tyłu i zaczął pić wielkimi łykami.
— Uważajcie teraz... — szepnął Buffallo Bill.
Wódz plemienia Utah odrzucił nagle butelkę od siebie i począł pluć na ziemię i krztusić się, pełen wściekłości. Zamiast wymarzonego smaku upragnionej wody ognistej poczuł na języku jakiś płyn, nie posiadający w sobie zupełnie owego ognia, który tak przyjemnie rozpalał krew w żyłach wojowników.
Wojownicy, którzy zgromadzili się za wodzem, nie umieli sobie początkowo wytłumaczyć jego postępowania. Dopiero gdy kilku z nich skosztowało rzekomej whisky, rozległ się w tłumie Indian pomruk oburzenia i groźby.
— Ugh! — zawył ponuro jakiś wojownik. — Blade twarze okłamały nas.
Benson i Jack Goryl nie mogli się narazie zorientować w sytuacji. Postępowanie wodza i wojowników wydało im się zupełnie niezrozumiałe. Zanim zdobyli się na jakieś słowo lub ruch, dokoła nich wrzało jak w ulu.
W powietrzu rozległy się wrogie okrzyki i zaczęły błyskać ostrza noży i tomahawków. Zdawało się, że życie obu opryszków wisi na włosku. Benson i Jack stali jak wryci, spoglądając z przerażeniem i zdumieniem na swych dotychczasowych sprzymierzeńców.
— Zaczyna się na dobre — rzekł Dziki Bill. — Jak sądzisz, Buffallo, czy możemy już wmieszać się do ich porachunków?
Buffallo Bill przygotował już broń, gdy nagle na zakręcie drogi wśród skał ukazała się druga banda Utów.
— Nie poruszać się — rzekł spokojnie Buffallo Bill. — Nie możemy ich teraz atakować. To byłoby zupełne szaleństwo.
— Ręce mnie diabelnie świerzbią... — mruknął Bill Betts.
Ale Buffallo Bill był zdecydowany na czekanie. Wiedział, że Indian jest conajmniej pięćdziesiątka i nie chciał narażać życia swych towarzyszy w tak nierównej walce.
Tymczasem drugi oddział Indian porozumiał się szybko z pierwszym i przyłączył się do chóru groźnych wrzasków. Bandyci, otoczeni ze wszystkich stron wyjącymi w niebogłosy Czerwonoskórymi, trzęśli się ze strachu.
W pewnej chwili jednak, gdy wojownicy byli już gotowi rzucić się na Bensona i Jacka Goryla, Żelazny Łuk oprzytomniał nieco. Podniósł rękę do góry i przemówił krótko do swych wojowników, którzy uspokoili się natychmiast.
Kilkunastu Indian zaczęło uważnie oglądać ziemię w okolicy skrytki, jakby coś podejrzewając. Ich gniew nie wygasł, ale słowa wodza skierowały go w inną stronę. Żelazny Łuk zbyt dobrze znał Bensona, aby posądzić go o taką głupotę. Wódz zrozumiał, że jakaś tajemnicza ręka musiała zamienić whisky na wodę i postanowił zbadać ślady tajemniczego wroga.
Buffallo Bill zrozumiał, że jego plan nie udał się i natychmiast nakazał odwrót, gdyż obawiał się, że jego kryjówka zostanie odkryta. Ruszono natychmiast w drogę. Pochód zamykali Buffallo Bill i Hickock, którzy zacierali ślady za małym oddziałkiem.
Za sobą słyszeli wciąż jeszcze wrzaski Indian, którzy wcale się nie uspokoili.
— Mój plan udał się tylko częściowo — rzekł Cody. — Sądziłem, że bandyci wpadną natychmiast w nasze ręce. Nie udało nam się to, ale pokłóciliśmy tych łotrów z ich czerwonoskórymi sprzymierzeńcami. Jeśli Benson nie zdobędzie dla Indian wódki, będzie zgubiony.

Zemsta Indian

Buffallo Bill postanowił wysłać jednego ze swoich ludzi po posiłki do osady. Wybór padł na Jima Bettsa, który posiadał najdłuższe nogi i słynny był na całym Zachodzie ze swej niezwykłej szybkości.
Jim wyruszył więc w drogę. Było już dobrze po południu, to też długonogi wywiadowca spieszył się bardzo, aby przed zapadnięciem zmroku dotrzeć do Blossom Range. Zaledwie jednak uszedł pół mili, gdy stanął nagle, a potem zawrócił i skierował się ostrożnie w stronę wioski Indian.
Co było przyczyną tej nagłej zmiany kierunku?
Jim Betts ujrzał nagle w pewnej odległości potworną sylwetkę jakiegoś człowieka, w którym natychmiast poznał Jacka Goryla. Wywiadowca wiedział, że powinien iść do osady po pomoc, ale nie mógł się oprzeć chęci ujęcia bandyty, którego ścigał już tyle dni.