Strona:PL Buława Ernest - Krople czary.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
59

O! przebóg — lecz są zestawione z światem,
Jak Małgorzata, święta, Rafaela,
Z swéj dziewiczości cichym majestatem
Depczące śmiało — hydrę kusiciela,
I choć się wścieka w podrzutach piekielnych
Ona z swą palmą stąpa tak spokojna
Jakby po kwiatach — w swą niewinność strojna
A szczęsna, tylko, przez szczęście śmiertelnych!
A nad nią zkądsić szumi głos „wybrani!..“
Idźcie ludzkości przewodem kapłani!
Jak piekło huczy stary bór sosnowy
A białe duchy suną się po niebie,
A wiatr szamocze włosem siwéj głowy,
On tak szamotać — targać będzie — ciebie!..
Ciebie coś kochał i konał z miłości
I niemógł skonać — bo nadto kochałeś,
Ty spadkobierco... dalekiéj przyszłości!...
Co dziś i wczoraj z piersi oderwałeś,
Życie łzą jedną — tylko przepłakałes!...
Idź! idź! lecz idąc pomnij tylko jeszcze
Że raz poszedłszy, choćby piekieł dreszcze
Zarły Ci łono, choć w piersi z popiołem
Z goryczą w sercu, i w muzgu z rozpaczą
Iść trzeba! kędy gwiazdy koléj znaczą!..
Iść — choć na żadną tak niecierpim ranę,
Jak kiedy skarby czucia zmarnowane!..
Ale tam gwiazda wciąż naprzód koczuje,
A duch człowieka — nic tu nie marnuje!...





Na wieść o śmierci Zygmunta.

Ciebie opłakać — głos człowieczy — niepodoła! —
Chyba Bóg w arfę zstąpi z słonecznego tronu,
Bo zasłaba dłoń sama, pieśni archanioła,
Choć grzmi ból w duszy, jak grzmot po szczytach Syonu!...