Strona:PL Bronte - Villette.djvu/740

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Osobliwa noc ta minęła: wszystkie noce — nawet bezgwiezdna przed końcem ostatecznym — muszę przemijać. Około szóstej, o godzinie, wzywającej domowników do wstania, wyszłam na dziedziniec i obmyłam twarz zimną, świeżą wodą studzienną. W momencie przechodzenia przez carré ujrzałam w lustrze dębowej szafy odbicie mojej twarzy. Uderzyła mnie zmiana, jaka zaszła w niej: moje policzki i wargi były papierowo-białe, oczy zaszklone, powieki opuchnięte i sino-szkarłatne.
Kiedy znalazłam się wobec moich towarzyszek, wiedziałam, że spojrzały na mnie wszystkie z zaciekawieniem — moje serce zdawało się obnażać przed nimi: byłam pewna, że w tej chwili zdradziłam moją tajemnicę wobec nich. Najpotworniejsza była dla mnie myśl, że najmłodsze dziewczynki w szkole domyślają się bez wątpienia dlaczego i ze względu na kogo tak straszliwie rozpaczam.
Izabella, dziecko, które niegdyś pielęgnowałam w chorobie, podeszła do mnie. Czy i ona także wyszydzi mnie?
Que vous êtes pâle! Vous êtes donc bien malade, mademoiselle?[1] — rzekła, wkładając palec do ust, wpatrzona we mnie z tępą bezmyślnością, która w tej chwili wydała mi się szczytniejsza od przejawów najbystrzejszego rozumu.

Izabella nie pozostała odosobniona w błogosławionej swojej niewiedzy: zanim jeszcze dzień ten ukończył się, miałam dostateczne powody wdzięczności względem wszystkich domowników, którzy, podobnie jak ona, nie wiedzieli o niczym. Ogół ma co innego do roboty, niż odczytywanie cudzych serc, wyławianie mętnych pogłosek i usiłowanie wyjaśniania ich sobie. Kto chce, może zachować własne swoje sprawy w tajemnicy i być jedynym jej panem. W przebiegu tego dnia zyskiwałam jeden dowód po drugim nie tylko tego, że większość nie domyśla się powodu mojego obecnego strapienia, ale że całe moje życie wewnętrzne z ostatniego półrocza jest wciąż w dalszym ciągu ukryte niedostępnie przed wszystkimi poza

  1. Jaka pani blada! Jest pani bardzo chora widocznie!
352