Strona:PL Bronte - Villette.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Anglika-misjonarza, który ma dla nich kazanie pod drzewem palmowym (wskazała paluszkiem na kolorowaną rycinę) — A tutaj — dodała — są obrazki jeszcze zadziwiajątsze (w zapale opowiadania zapomniała o prawidłach gramatycznych). O, tutaj, widzi pani, jest ten cudowny Wielki Mur Chiński; a tutaj chińska pani; ma nóżki jeszcze mniejsze niż moje. A tutaj dziki koń tatarski... O, a tutaj coś jeszcze dziwniejszego niż wszystko — kraj samych śniegów i lodów, bez zielonych pól, ogrodów i lasów. W tym kraju znaleziono — mówi Graham — kości jakiegoś mamuta: teraz nie ma tam już mamutów. Jestem pewna, że pani nie wie, panno Lucy, jak taki mamut wyglądał, ale ja wiem, mogę go pani opisać, bo Graham opowiedział mi o nim. Strasznie wielki. Taki wysoki, jak ten pokój, i taki długi, jak nasz hall, ale nie drapieżny i nie mięsożerny — tak myśli Graham. Mówi, że gdybym spotkała takiego mamuta w lesie, nie pożarłby mnie, chyba że podeszłabym do niego bardzo, ale to bardziutko blisko. Wtedy mógłby roztratować mnie wielkimi swoimi łapami pośród krzewów, tak samo jak ja mogłabym roztratować konika polnego wsród łąki i nic nie wiedziałabym o tym.
Gwarzyłaby tak bez końca, gdybym nie przerwała jej zapytaniem:
— Chciałabyś podróżować, Polly?
— Nie teraz jeszcze — odparła przezornie. — Może za jakie dwadzieścia lat, kiedy będę dorosłą kobietą, taką dużą jak pani Bretton, będę mogła podróżować z Grahamem. Chcemy pojechać do Szwajcarii i dostać się tam na Mount Blanck — tak się nazywa ich największa góra. — A kiedyś może nawet popłyniemy do Południowej Ameryki i wdrapiemy się na Kim... kim... borazo.
— A nie chciałabyś podróżować teraz z twoim ojczulkiem?
Odpowiedź, której udzieliła mi nie od razu, ale po dłuższej pauzie dopiero, wykazała skłonność małej do niespodziewanych wybuchów rozdraźnienia.
— Na co się zdało mówienie o takich niemożliwych

42