Przejdź do zawartości

Strona:PL Bronisława Ostrowska - Opale.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że krwawe pióra obmyją w promieniach
I znów gwiazdami zabłysną w przestrzeniach.

Nad brzeg tej dziwnej krynicy bezmiarów
Wiodła mię moja przewodniczka biała,
I jako chmurka nadwodnych oparów
Mgłą się ulotną w przestworzu rozwiała,
A ja, schylona nad toń pełną czarów,
Co się w jasności lazurowej chwiała,
Topiłam oczy w głębinie bezdennej,
Gdzie drżał odbity rój duchów promienny.



III.


Może te dusze, co dążą przez ciemnie
Do jakiejś wielkiej jedności i Bożej,
Gaszą się jeno i ranią wzajemnie
I nie dochodzą do niebieskiej zorzy:
Może ty byłbyś tak cichy bezemnie,
Jako ów łabędź, który skrzydła złoży,
A wiew mu żaden piór białych nie wichrzy...
A może byłbyś od łabędzia cichszy?

Może bezemnie byś przeszedł przez życie
Jednym bezgłośnym lazurowym błyskiem:
(Tak Boży anioł przepływa o świcie
Ponad zamarłych światów cmentarzyskiem),