FIGARO, odchodząc. Będę tam za chwilę.
HRABIA. Figaro?
FIGARO. Co takiego?
HRABIA. Gitara?
FIGARO wraca. Zapominam gitary! ja! oszalałem chyba! (odchodzi).
HRABIA. A twoje mieszkanie, warjacie!
FIGARO wraca. Nie, doprawdy, na głowę upadłem! Sklepik o cztery kroki stąd, malowany niebiesko, szybki oprawne w ołów, na szyldzie trzy talerze, oko w dłoni, Consilio manuque, Figaro (wybiega).
BARTOLO. Szczęście to, duszko, że się nam udało go wyprawić! Ale czyś nie ciekawa przeczytać wraz ze mną pisma które ci oddał?
ROZYNA. Jakiego pisma?
BARTOLO. Tego, co to udał że podnosi z ziemi.
ROZYNA. Et, to list od krewniaka; wypadł mi z kieszeni.
BARTOLO. Mnie się coś zdaje, że to on go wydobył ze swojej.
ROZYNA. Nie, nie, poznałam list: ten sam.
BARTOLO. Czyż to co kosztuje przyjrzeć się raz jeszcze?
ROZYNA. Nie wiem nawet, co z nim zrobiłam.