Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/384

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tour rzekła: „Synu, jeśli ty nas opuścisz, cóż się z nami stanie?“
Powtórzył, drżący, te słowa: „Synu... mój synu... Pani, moją matką, pani która rozdzielasz brata z siostrą! Oboje ssaliśmy twoje mleko; oboje, wychowani na twych kolanach, nauczyliśmy się od ciebie kochać się wzajem; oboje powiedzieliśmy to sobie tysiąc razy: i teraz oddalasz ją odemnie! Posyłasz ją do Europy, do tego barbarzyńskiego kraju, który odmówił ci schronienia; do okrutnej rodziny, która opuściła ciebie samą! Powiesz mi pani: „Nie masz praw nad nią, nie jest twą siostrą“. Jest wszystkiem dla mnie, mem bogactwem, rodziną, urodzeniem, całem mem dobrem. Nie znam nic poza nią. Mieliśmy jeden tylko dach, jedną kołyskę, będziemy mieli jeden tylko grób. Jeżeli Wirginia odjedzie, ja muszę jechać za nią. Gubernator nie pozwoli? Nie pozwoli, bym rzucił się w morze? Podążę za nią wpław. Nie mogąc tu żyć przy niej, umrę bodaj na jej oczach, zdala od pani. Matko wyrodna! kobieto bez litości! oby ten ocean, na który ją rzucasz, nigdy ci jej nie oddał z powrotem! oby jego fale mogły przynieść ci moje ciało, i, tocząc je wraz z jej ciałem wśród kamyków nadbrzeżnych, oby mogły, przez utratę obojga dzieci, dać ci wiekuistą przyczynę zgryzoty!“
Na te słowa, chwyciłem go w ramiona, rozpacz bowiem odejmowała mu rozum. Oczy Pawła błyszczały, pot spływał kroplami po rozpłomienionej twarzy, kolana drżały; czułem, jak, w rozpalonej piersi, serce bije ze zdwojoną szybkością.