Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tour, modliła się. Dach trzeszczał straszliwie pod naporem wichru. Mimo iż drzwi i okienice były szczelnie zamknięte, wewnątrz chaty było niemal widno od żywych i częstych błyskawic. Nieustraszony Paweł, w towarzystwie Dominga, biegł, mimo szalejącej burzy, od jednej chaty do drugiej, tu umacniając ścianę dylem, tu wbijając pal; wracał jedynie poto, aby pokrzepić rodzinę nadzieją rychłej pogody. W istocie, nad wieczorem, deszcz ustał, stały południowo-wschodni wiatr zaczął wiać na nowo, chmury brzemienne burzą odpłynęły na północny zachód i słońce blizkie skłonu ukazało się na widnokręgu.
Pierwszem pragnieniem Wirginii było zobaczyć ulubione miejsce spoczynku. Paweł zbliżył się nieśmiało, i podał ramię aby jej pomóc iść. Przyjęła z uśmiechem, wyszli razem. Powietrze było świeże i czyste. Białe dymy unosiły się nad grzbietami góry, poprzerzynanej tu i ówdzie strumieniami tryskającymi ze wszystkich stron. Ogród poorany był cały straszliwemi wyrwami, drzewa owocowe sterczały po największej części korzeniem do góry; wielkie pokłady piasku pokrywały szmaty łąk i zasypały sadzawkę Wirginii. Oba drzewa kokosowe stały prosto, okryte wdzięczną zielonością, ale w pobliżu nich oko nie widziało ani trawników, ani altany, ani ptaków, wyjąwszy kilku zięb bengalskich, które, na cyplu skał, obwieszczały żałosnemi melodjami utratę młodych.
Na widok tego spustoszenia, Wirginia rzekła: „Przyniosłeś tutaj ptaszki, huragan je pozabijał. Zasadziłeś ten ogród, burza go zniszczyła. Wszystko ginie na ziemi; jedynie niebo się nie zmienia“. Paweł odparł: „Czemu nie mogę ci dać czegoś z nieba! ale nie posiadam nic, nawet na ziemi“. Wirginia odrzekła, rumieniąc się: „Masz obrazek św. Pawła“. Ledwie rzekła te słowa, już pobiegł po obrazek do chaty matczynej. Małgorzata miała doń wielkie nabożeństwo. Nosiła długo ten obrazek na sobie będąc panną, następnie, zostawszy matką, zawie-