Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wraz z Pawłem w tem właśnie jeziorku; że następnie, Paweł, sposobiąc dla niej to miejsce dla dogodniejszej kąpieli, pogłębił łożysko, wysypał dno piaskiem, i zasiał na brzegach aromatyczne zioła. Widzi w wodzie, na swoich nagich ramionach i na piersiach, odblask dwóch palm, zasadzonych w porze narodzin brata i własnych, jak zaplatają nad jej głową zielone gałęzie i młode kokosy. Myśli o przyjaźni Pawła, słodszej niż te wonie, czystszej niż woda źródlana, mocniejszej niż splot tych palm; wzdycha. Uprzytomnia sobie noc, samotność, ogarnia ją gorący płomień. Wraz wychodzi, przestraszona, z niebezpiecznych mroków i z wody bardziej palącej niż słońce równika. Biegnie ku matce, szukać ochrony przeciw sobie samej. Wiele razy, chcąc jej opowiedzieć swoje męki, tuliła jej dłonie w rękach; wiele razy miała na ustach imię Pawła, ale ściśnięte serce odmówiło słów językowi; kładąc głowę na matczynem łonie, dzieweczka zdolna była jedynie zrosić je łzami.
Pani de La Tour rozumiała dobrze przyczynę cierpień córki, ale nie śmiała sama mówić z nią o tem. „Moje dziecko, mówiła, zwróć się do Boga, który, wedle woli, rozrządza zdrowiem twem i życiem. Doświadcza cię dziś, aby nagrodzić jutro. Pomyśl, że jesteśmy na ziemi jedynie poto, aby wytrwać w cnocie“.
Tymczasem, nadmierne gorąca podniosły ocean mgieł, które okryły wyspę niby olbrzymiem sklepieniem. Szczyty gór skupiały je dokoła siebie; od czasu do czasu, długie smugi ognia wychodziły z zasnutych mgłą cyplów. Niebawem, przeraźliwe grzmoty napełniły brzmieniem lasy, doliny i równie; straszliwe deszcze, podobne wodospadom, lunęły z nieba. Spienione potoki spływały po zboczach; kotlina zmieniła się w morze; wyniosłość, na której znajdują się te chaty, w wysepkę; wejście zaś do doliny w wodospad, którym, wraz z huczącemi wodami, płynęły, skłębione razem, ziemia, drzewo i skały.
Cała rodzina, drżąca, zebrana w chacie pani de La